Do Polski i Europy Zachodniej często dochodzą wieści o tzw. rosyjskich oligarchach. To grupa biznesmenów, którzy obracają miliardami dolarów, wpływają na politykę państwa i vice versa, są uzależnieniu od najwyższych urzędników i administracji. Największe oligarchiczne fortuny powstały w początkach lat 90-tych na bazie korzystnych prywatyzacji i wsparcia ze strony polityków. Najbardziej znanym na Zachodzie oligarchą jest, ze względu na swój konflikt z ówczesnym prezydentem, Władimirem Putinem i kontrowersyjny proces - Michaił Chodorkowski. W mediach często przewija się właściciel klubu Chelsea Londyn i były gubernator Czukotki – Roman Abramowicz, Oleg Deripaska (król aluminium) czy Władimir Lisin (główny udziałowiec Novolipetsk Steel). Ostatnio rozgłos, dzięki konfliktowi z Kremlem, zyskał przywódca partii Słuszna Sprawa Michaił Prochorow.
Jak mają się oligarchowie na Ukrainie? Kijowski tygodnik Korresponent od pięciu lat przygotowuje ranking najbogatszych ludzi w kraju. W zestawieniu niekwestionowanym liderem jest magnat metalurgiczny Rinat Achmetow z majątkiem przekraczającym 25 miliardów USD. Stoi on na czele tzw. klanu donieckiego. Jest nieoficjalnym sponsorem rządzącej Partii Regionów, a od 2006 roku jej deputowanym. Oczkiem w głowie imperium finansowego Achmetowa jest klub piłkarski Szachtar Donieck. Drugie miejsce w zestawieniu najbogatszych z „jedynie” 6,6 miliardami zajmuje Giennadij Bogoljubow, a trzecie z nieco ponad 6 mld USD – Igor Kołomojski. Na liście znalazł się też syn prezydenta Wiktora Janukowycza Oleksandr (na 70. miejscu, majątek szacowany na 130 mln USD).
Okazuje się, że na Ukrainie ilość pieniędzy na koncie nie zawsze świadczy o możliwości wpływania na władze. W analizie Ośrodka Studiów Wschodnich Sławomir Matuszak wyróżnia dwie główne grupy oligarchów, które pozostają w szczególnie dobrej komitywie z rządzącymi. Pierwszą jest wymieniony już klan doniecki, skupiony wokół Achmetowa. Drugą natomiast grupa Dmytro Firtasza, potentata chemicznego, który na liście najbogatszych zajmuje dopiero siódme miejsce (2,25 mld USD). Pierwszy łączony jest przede wszystkim z wicepremierem i ministrem infrastruktury Borysem Kolesnikowem. Drugi z kolei z ministrem energetyki Juriem Bojko oraz szefem ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa Walerijem Choroszkowskim.
Znaczenie oligarchów na Ukrainie rośnie wraz ze zbliżaniem się mistrzostw w piłce nożnej EURO2012. Nie jest tajemnicą, że w grupie finansowej elity panuje konkurencja na arenie futbolowej. Oligarchowie nie grają jednak w piłkę, a kupują kluby piłkarskie. Poza Szachtarem Donieck Achmetowa, w ich posiadaniu są niemal wszystkie najważniejsze drużyny piłkarskie, w tym te, których stadiony posłużą do zorganizowania mistrzostw Europy. Oligarchowie sfinansowali już budowę nowoczesnych stadionów i pozostałej infrastruktury między innymi w Kijowie i Charkowie.
Wygląda na to, że pomimo poważnych problemów finansowych, jakie gnębią od kilku lat Ukrainę, najbogatsi obywatele czują się całkiem nieźle.
poniedziałek, 19 września 2011
sobota, 17 września 2011
Gazprom bierze się za South Stream.
Wygląda na to, że rosyjski Gazprom zrobił kolejny krok w stronę realizacji projektu South Stream, gazociągu, który ma w przyszłości dostarczać surowiec do Europy Zachodniej z pominięciem Ukrainy, przez Morze Czarne, terytorium Bułgarii i Serbii. Pierwsza odnoga przewodu ma kończyć się we Włoszech, druga – w Austrii i Słowenii.
W czasie konferencji ekonomicznej w Soczi, rosyjska spółka podpisała umowę odnośnie realizacji pierwszego etapu inwestycji (przez Morze Czarne do Bułgarii) z zachodnimi partnerami. Pod dokumentem pojawiły się podpisy przedstawicieli włoskiego koncernu ENI, francuskiego EDF oraz niemieckiego Wintershalla. W powstałym w ten sposób konsorcjum Gazprom będzie miał 50% udziałów. South Stream ma transportować 63 mld metrów sześciennych gazu w ciągu roku.
Jeszcze niedawno prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz sugerował Rosji rezygnację z projektu. Jego zdaniem najlepszym wyjściem byłby transport gazu przez terytorium jego kraju. Gazprom pomimo oszczędności, jakie wynikałyby z tego rozwiązania, zupełnie je odrzuca.
Zdaniem większości ekspertów podpisana umowa jest ważnym krokiem na drodze do ostatecznej realizacji projektu. Nie wszyscy są jednak co do tego zgodni. Wątpliwości co do porozumienia ma analityk Michaił Kruchtin.
”Zapewnia się, że jest obowiązujące i gwarantuje zrealizowanie tego projektu. Ale jaka może być gwarancja, jeśli projekt nie ma zgody na poprowadzenie rur przez wody Turcji i w zasadzie nie ma zgody Komisji Europejskiej! Dlatego to raczej zwykła deklaracja zamiarów” – mówi na antenie Radia Swoboda.
Istotnie, Unia Europejska od lat jest zaangażowana w budowę alternatywnego projektu – Nabucco. Gazociąg transportujący surowiec z rejonu Morza Kaspijskiego miałby pozbawić Rosję monopolu na dostawy gazu do Europy Zachodniej. Zdaniem analityków równoległe funkcjonowanie dwóch gazociągów byłoby nieopłacalne i dlatego niebagatelne znaczenie ma to, który z projektów ruszy jako pierwszy.
„Jakie Unia Europejska może mieć możliwości przeciwdziałania? Przede wszystkim już zdecydowała, że nie przyzna projektowi „South Stream” statusu ogólnoeuropejskiego i nie pomoże w finansowaniu. Po drugie, Europa obecnie mocno popycha do przodu projekt Południowego Korytarza Energetycznego”. Moim zdaniem do końca roku będzie podpisana umowa między Turkmenistanem i Azerbejdżanem o budowie gazociągu transkaspijskiego, gdzie Europa występuje jako pośrednik” – mówi Kruchtin.
Umowa z Soczi to druga w ostatnim czasie informacja o próbach wzmocnienia infrastruktury energetycznej przez Gazprom. W ostatnich dniach wznowiono rozmowy na temat gazociągu, który miałby dostarczać surowiec do Korei Południowej przez terytorium jej północnego sąsiada.
W czasie konferencji ekonomicznej w Soczi, rosyjska spółka podpisała umowę odnośnie realizacji pierwszego etapu inwestycji (przez Morze Czarne do Bułgarii) z zachodnimi partnerami. Pod dokumentem pojawiły się podpisy przedstawicieli włoskiego koncernu ENI, francuskiego EDF oraz niemieckiego Wintershalla. W powstałym w ten sposób konsorcjum Gazprom będzie miał 50% udziałów. South Stream ma transportować 63 mld metrów sześciennych gazu w ciągu roku.
Jeszcze niedawno prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz sugerował Rosji rezygnację z projektu. Jego zdaniem najlepszym wyjściem byłby transport gazu przez terytorium jego kraju. Gazprom pomimo oszczędności, jakie wynikałyby z tego rozwiązania, zupełnie je odrzuca.
Zdaniem większości ekspertów podpisana umowa jest ważnym krokiem na drodze do ostatecznej realizacji projektu. Nie wszyscy są jednak co do tego zgodni. Wątpliwości co do porozumienia ma analityk Michaił Kruchtin.
”Zapewnia się, że jest obowiązujące i gwarantuje zrealizowanie tego projektu. Ale jaka może być gwarancja, jeśli projekt nie ma zgody na poprowadzenie rur przez wody Turcji i w zasadzie nie ma zgody Komisji Europejskiej! Dlatego to raczej zwykła deklaracja zamiarów” – mówi na antenie Radia Swoboda.
Istotnie, Unia Europejska od lat jest zaangażowana w budowę alternatywnego projektu – Nabucco. Gazociąg transportujący surowiec z rejonu Morza Kaspijskiego miałby pozbawić Rosję monopolu na dostawy gazu do Europy Zachodniej. Zdaniem analityków równoległe funkcjonowanie dwóch gazociągów byłoby nieopłacalne i dlatego niebagatelne znaczenie ma to, który z projektów ruszy jako pierwszy.
„Jakie Unia Europejska może mieć możliwości przeciwdziałania? Przede wszystkim już zdecydowała, że nie przyzna projektowi „South Stream” statusu ogólnoeuropejskiego i nie pomoże w finansowaniu. Po drugie, Europa obecnie mocno popycha do przodu projekt Południowego Korytarza Energetycznego”. Moim zdaniem do końca roku będzie podpisana umowa między Turkmenistanem i Azerbejdżanem o budowie gazociągu transkaspijskiego, gdzie Europa występuje jako pośrednik” – mówi Kruchtin.
Umowa z Soczi to druga w ostatnim czasie informacja o próbach wzmocnienia infrastruktury energetycznej przez Gazprom. W ostatnich dniach wznowiono rozmowy na temat gazociągu, który miałby dostarczać surowiec do Korei Południowej przez terytorium jej północnego sąsiada.
Kolejny kredyt Białorusi
Białoruś szuka kolejnych kredytów na załatanie dziury w budżecie. Dzisiaj agencje podały informację o pożyczce, jaką Mińskowi na preferencyjnych warunkach udzieliły Chiny. Umowa opiewa na kwotę miliarda dolarów. Dodatkowo Pekin przekazał 11 milionów USD bezzwrotnego grantu. Z pieniędzy tych mają być finansowane wspólne chińsko-białoruskie projekty. Szczegółów jednak nie podano.
W ostatnich latach stosunki gospodarcze dwóch krajów rozwijają się szczególnie dynamicznie. W ciągu ostatnich pięciu lat wymiana gospodarcza zwiększyła się ponad trzykrotnie przekraczając znacznie 2 mld USD.
Pieniądze z Chin są kolejnym kredytem, jaki Mińsk zainkasował w ostatnim czasie. Wcześniej 3 miliardy dolarów przekazała sąsiadowi Moskwa. Obecnie toczą się też rozmowy na temat kolejnych 8 miliardów, jakie Białoruś miałaby otrzymać od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W tym przypadku, po ostatnich wątpliwościach, jakie MFW przedstawił względem Białorusi, pieniądze mogą jednak nie popłynąć. Fundusz podkreślał w swoim ostatnim oświadczeniu brak reform i nieodpowiedzialną politykę finansową władz w Mińsku.
W ostatnim czasie w kraju ograniczono wymienialność obcych walut. Zdewaluowano też białoruskiego rubla.
W ostatnich latach stosunki gospodarcze dwóch krajów rozwijają się szczególnie dynamicznie. W ciągu ostatnich pięciu lat wymiana gospodarcza zwiększyła się ponad trzykrotnie przekraczając znacznie 2 mld USD.
Pieniądze z Chin są kolejnym kredytem, jaki Mińsk zainkasował w ostatnim czasie. Wcześniej 3 miliardy dolarów przekazała sąsiadowi Moskwa. Obecnie toczą się też rozmowy na temat kolejnych 8 miliardów, jakie Białoruś miałaby otrzymać od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W tym przypadku, po ostatnich wątpliwościach, jakie MFW przedstawił względem Białorusi, pieniądze mogą jednak nie popłynąć. Fundusz podkreślał w swoim ostatnim oświadczeniu brak reform i nieodpowiedzialną politykę finansową władz w Mińsku.
W ostatnim czasie w kraju ograniczono wymienialność obcych walut. Zdewaluowano też białoruskiego rubla.
czwartek, 15 września 2011
Rosja rozmawia z Koreą Północną
Rosyjski „Gazprom” rozpoczął rozmowy z przedstawicielami Korei Północnej na temat możliwości tranzytu gazu do Korei Południowej. Pomysł stał się realny po niedawnych rozmowach Dmitrija Miedwiediewa z północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Ilem.
15 września w Moskwie odbyło się spotkanie stojącego na czele „Gazpromu” Aleksieja Millera z ministrem ds. ropy Korei Północnej Kim Hi Enem. Efektem jest memorandum o wzajemnym porozumieniu między dwiema stronami i powstanie specjalnej grupy, która ma zająć się realizacją projektu.
W 2008 roku rosyjska spółka podpisała podobny dokument z południowokoreańskim rządowym konsorcjum Gas Corporation. Do tej pory jednak sprawa nie posunęła się do przodu.
Obecnie Korea Południowa kupuje od Rosji 2 mld metrów sześciennych gazu rocznie w ramach projektu Sachalin 2. Od 2017 roku Seul chciałby zwiększyć dostawy do 10 mld. Aby rosyjski surowiec mógł popłynąć na Półwysep Koreański w większej ilości potrzebne są jednak gwarancje tranzytu.
Wcześniej media spekulowały, że projekt może zostać zarzucony ze względu na zagrożenie szantażem ze strony Korei Północnej.
Darmowy katalog
15 września w Moskwie odbyło się spotkanie stojącego na czele „Gazpromu” Aleksieja Millera z ministrem ds. ropy Korei Północnej Kim Hi Enem. Efektem jest memorandum o wzajemnym porozumieniu między dwiema stronami i powstanie specjalnej grupy, która ma zająć się realizacją projektu.
W 2008 roku rosyjska spółka podpisała podobny dokument z południowokoreańskim rządowym konsorcjum Gas Corporation. Do tej pory jednak sprawa nie posunęła się do przodu.
Obecnie Korea Południowa kupuje od Rosji 2 mld metrów sześciennych gazu rocznie w ramach projektu Sachalin 2. Od 2017 roku Seul chciałby zwiększyć dostawy do 10 mld. Aby rosyjski surowiec mógł popłynąć na Półwysep Koreański w większej ilości potrzebne są jednak gwarancje tranzytu.
Wcześniej media spekulowały, że projekt może zostać zarzucony ze względu na zagrożenie szantażem ze strony Korei Północnej.
Darmowy katalog
Rosja podniesie podatki
Jak obniżyć deficyt przy równoczesnym zwiększeniu wydatków publicznych? Wystarczy przeprowadzić „zmianę struktury opodatkowania” oraz zapewnić „wzrost ściągalności Vat-u i podatku dochodowego”. Jednym słowem Rosja podnosi podatki. W przyszłym roku rząd planuje ściągnąć od przedsiębiorców dodatkowo 200 mld rubli (20 mld złotych).
W przeciągu najbliższego tygodnia rząd Rosji ma przedstawić plan budżetu na lata 2012 -2014. W przyszłym roku, zdaniem tygodnika Kommiersant wydatki mają wzrosnąć o 425 mld rubli. Deficyt z kolei obniży się z planowanego wcześniej 2,7% do 1,5%. Wszystko to przy wzroście PKB rzędu 3,7%.
Dodatkowe wydatki dotyczą głównie sfery socjalnej i rozwojowej. Środki mają być przekazane m.in. na żłobki i przedszkola, transport czy mieszkania dla weteranów wojennych. 12 mld rubli popłynie na Kaukaz, na rozwój infrastruktury turystycznej. Podobna kwota zostanie skierowana bezpośrednio do Czeczenii. 10 mld ma zostać przekazanych na „organizację imprez związanych z dniami świątecznymi w podmiotach Federacji Rosyjskiej”. Dodatkowych 10 mld dostaną w ramach dotacji środki masowego przekazu.
środa, 14 września 2011
Ukraina przepłaca za gaz
414 – 416 dolarów za tysiąc metrów sześciennych gazu. Taką cenę zakładają władze Ukrainy w projekcie budżetu na 2012 rok. Cena nie zawiera trzydziestoprocentowej zniżki (maksymalnie 100 dolarów), jaką Ukraina otrzymała w zeszłym roku od rosyjskiego „Gazpromu” w zamian za zgodę na pozostanie rosyjskiej bazy wojskowej na terytorium Krymu.
Wcześniej Aleksiej Miller, szef „Gazpromu” zapewniał, że poważniejsza obniża cen gazu będzie możliwa po połączeniu ukraińskiego „Naftogazu” z rosyjską spółką. W rezultacie Kijów zaczął aktywnie poszukiwać nowych źródeł dostaw. Możliwe, że w przyszłości gaz do Ukrainy popłynie z Turkmenistanu. Byłoby to realne już od 2015 roku. Wówczas cena za tysiąc metrów sześciennych spadłaby do około 200 USD.
Gospodarka zamiast polityki
W poniedziałek 12 września po raz pierwszy od sześciu lat Moskwa gościła premiera Wielkiej Brytanii. David Cameron spotkał się zarówno z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, jak i premierem Putinem.
To próba poprawy relacji dwustronnych, na których cieniem kładą się przede wszystkim „sprawa Litwinienki” oraz wnioski ekstradycyjne wystosowane przez prokuratury obydwu krajów. Moskwa od lat domaga się przekazania w ręce wymiaru sprawiedliwości skonfliktowanego z obecną władzą biznesmena Borisa Bieriezowskiego oraz czeczeńskiego polityka Achmeda Zakajewa. Londyn z kolei stara się o ekstradycję Aleksandra Ługowoja, głównego podejrzanego w sprawie otrucia byłego agenta FSB i zarazem obywatela brytyjskiego Aleksandra Litwinienki. W 2007 roku obydwa kraje przechodziły kryzys dyplomatyczny, który zakończył się wzajemnym wydaleniem dyplomatów.
„Nawet jeśli nasze podejście do tych czy innych kwestii nie zawsze jest takie samo, to nie powód do dramatyzowania. Najważniejsze to nie dopuścić, żeby to wpływało negatywnie na kierunku naszych relacji” – mówił w trakcie wspólnej konferencji Miedwiediew. Równocześnie dodał, że obowiązująca w Rosji konstytucja nie pozwala na zrealizowanie żądań Londynu. W podobny sposób wypowiadał się Cameron. „Ekstradycja to sprawa sądów. Oskarżony ma prawo do sprawiedliwego procesu sądowego” – stwierdził podczas wykładu na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym.
Wizyta brytyjskiego premiera, któremu towarzyszyła grupa biznesmenów, przebiegała pod znakiem negocjacji w sferze gospodarczej. Podpisano m.in. umowę o współpracy rozwojowej i w dziedzinie innowacji. Sfinalizowano również powstanie w Moskwie brytyjskiego centrum finansowego oraz omawiano kwestie wymian studenckich i naukowych.
Premier Cameron nie wykluczył możliwości wznowienia współpracy służb specjalnych obydwu krajów. Jak podkreślił, taka współpraca możliwa jest na razie tylko w dziedzinie walki ze zorganizowaną przestępczością.
Eksperci zgodnie twierdzą, że wizyta Camerona w Moskwie nie stanowiła przełomu we wzajemnych relacjach. Może być jedynie odczytana jako wstęp do ocieplenia.
wtorek, 13 września 2011
MFW wzywa Mińsk do działania
Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest niezadowolony z działań władz Białorusi w walce z kryzysem. Sprawę zbadała na miejscu specjalna komisja. Wnioski są dla Mińska piorunujące.
„Starania podjęte do tej pory przez władze w celu likwidacji kryzysu były niedostateczne, żeby zdobyć zaufanie rynków” – czytamy w oświadczeniu komisji.
„Po początkowych próbach rozwiązania problemów kryzysu z pomocą działań administracyjnych, władze uzgodniły z Antykryzysowym Funduszem Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej pakiet działań w ramach umowy dotyczącej kredytu w wysokości 3 mld USD” – tłumaczą przedstawiciele MFW i dodają, że kroki miały obejmować większą dyscyplinę wydatków państwa i szereg reform.
„Tym niemniej te działania nie są realizowane” – konstatują autorzy raportu.
Fundusz zwraca uwagę, że po dewaluacji kursu białoruskiego rubla inflacja może wynieść pod koniec roku nawet 50%.
Przedstawiciele MFW wezwali władze do ustanowienia stabilności w kraju poprzez restrykcyjną politykę podatkową, budżetową i kredytową.
dodatki na bloga
dodatki na bloga
Subskrybuj:
Posty (Atom)